Dzień ósmy
Dzień ósmy był najbardziej rozchwianym dniem w mojej krótkiej historii obcowania z cukrzycą typu pierwszego. Zaczęło się od lekko wyższego cukru (156), który po śniadaniu wyrównał się idealnie (120), ale już po godzinie spadł do 57. Prawdopodobnie z powodu zdalnej pracy, do której powróciłam po krótkiej przerwie, wysiłkowi, zwyczajowego stresu przy tym towarzyszącemu, działania szybszego, niż dotychczasowe podczas zwolnienia lekarskiego.
No cóż... trzeba się przyzwyczajać - morał taki, że do śniadania lepiej dawać mniej jednostek insuliny (jutro zmniejszę dla testu o 1j). Po natychmiastowej reakcji (czekoladka nadziewana, 2 łyki coca-coli) natychmiast zabrałam się za krupnik i drugie danie. Wątpliwość, jak po spadku i obiedzie zadziałać teraz z insuliną rozwiała koleżanka z liceum, która jest już w zasadzie ekspertem z tej dziedziny (cukrzycę ma od 4. roku życia). Dzięki jej sugestii o 17:00 miałam już 117 i cieszyłam się wynikiem w granicach normy. Niestety... podczas kolacji zbytnio zawierzyłam rozpisanemu przez doktora Jankowskiego mnożnikowi i podałam za dużo insuliny - co 2 godziny później spowodowało spadek glukozy do 59. Trzęsienie się ciała znów opanowałam słodyczami i coca-colą, po czym zjadłam kromkę chleba z serkiem Almette. Wieczór był już spokojny, ale reasumując dzień - 2 duże jak na mnie spadki, doprowadziły do ogromnego bólu głowy, który zaczynał dawać o sobie znać jeszcze przed południem. Nie wspominając o wzroku, który coraz bardziej się pogarsza.
No cóż... trzeba się przyzwyczajać - morał taki, że do śniadania lepiej dawać mniej jednostek insuliny (jutro zmniejszę dla testu o 1j). Po natychmiastowej reakcji (czekoladka nadziewana, 2 łyki coca-coli) natychmiast zabrałam się za krupnik i drugie danie. Wątpliwość, jak po spadku i obiedzie zadziałać teraz z insuliną rozwiała koleżanka z liceum, która jest już w zasadzie ekspertem z tej dziedziny (cukrzycę ma od 4. roku życia). Dzięki jej sugestii o 17:00 miałam już 117 i cieszyłam się wynikiem w granicach normy. Niestety... podczas kolacji zbytnio zawierzyłam rozpisanemu przez doktora Jankowskiego mnożnikowi i podałam za dużo insuliny - co 2 godziny później spowodowało spadek glukozy do 59. Trzęsienie się ciała znów opanowałam słodyczami i coca-colą, po czym zjadłam kromkę chleba z serkiem Almette. Wieczór był już spokojny, ale reasumując dzień - 2 duże jak na mnie spadki, doprowadziły do ogromnego bólu głowy, który zaczynał dawać o sobie znać jeszcze przed południem. Nie wspominając o wzroku, który coraz bardziej się pogarsza.
Komentarze
Prześlij komentarz